Ci, którzy czytają mojego bloga, na pewno kojarzą że często cytuję Pemę Chodron. Uwielbiam tę panią od dawna za umiejętność przekładania na współczesność i przydatność całkiem trudnych pojęć, za jej ciepło, dystans do siebie i serce dla innych i za to, że od tylu lat wkłada ludziom do głowy, że kontrolowanie życia to iluzja…. Pisała o tym na długo przed tym, zanim rozpętało się pandemiczne szaleństwo, jednak obecna sytuacja jeszcze dotkliwiej nas z iluzji kontroli odziera. Niepewności bardzo nie lubimy, bo wyzwala w nas jeszcze większą niż zazwyczaj potrzebę kontrolowania rzeczywistości i poszukiwania komfortu w tym co znane.

A więc jak żyć z niepewnością w bardziej niż niepewnych czasach, kiedy rozluźnienie i uśmiech w jej obliczu wydaje się nam jednak zbyt radykalne jak na początek?

Amerykański talent do modeli i akronimów zawsze mnie fascynował. Bo czyż nie ma błysku geniuszu w tym, żeby model nazwać CIA? 

CIA Stephena Coveya objaśnia nam kręgi naszego wpływu:

C jak Control czyli Kontrola – czy dana rzecz jest w obrębie mojego wpływu? Jeśli uważamy że tak,  to temu obszarowi poświęćmy czas i energię. Czy mamy wpływ na jakość naszej pracy? Na sposób w jaki się komunikujemy z rodziną i współpracownikami? Na wybór określonego nastawienia do rzeczywistości? To wszystko jest w obrębie naszej kontroli.

I jak Influence czyli Wpływ – jeśli nie mam na coś bezpośredniego wpływu, czy mogę go poszerzyć? 

Nie mam wpływu na to czy rząd wprowadzi kolejne obostrzenia, z zamknięciem włącznie, ale mam wpływ na to jak zorganizuję mój dzień i jak wykorzystam mój czas. Nie mam wpływu na to co się dzieje na świecie, ale mam wpływ na to jak często czytam i oglądam wiadomości aktywując swoje poczucie zagrożenia i lęku. 

Nie mam wpływu na to, że nie mogę się kontaktować z rodziną i przyjaciółmi tak jak lubiłabym, ale mogę zintensyfikować rozmowy telefoniczne i wideo. Nie mam możliwości zahamowania rozwoju zachorowań, ale mogę pomagać tym którzy tego aktualnie potrzebują, na przykład robiąc im zakupy. Zrobienie czegoś dla innych, często będących w gorszym położeniu niż my, pomaga wyjść ze strefy strachu i stresu i przekierować naszą uwagę na to co nadal mamy w życiu i czym możemy się cieszyć. 

A jak Acceptance czyli Akceptacja – to na co nie mam wpływu mogę zaakceptować. 

Lęk budzą scenariusze przyszłości rysowane w mediach. Nie wiemy jak będzie wyglądał świat za kilka tygodni i miesięcy ani jak się zmieni nasze życie. Nie mamy wpływu na losy światowej gospodarki. Mogę zaakceptować ten fakt i powrócić do obszarów w których mam jakiś wpływ. A kiedy czuję, że stres mnie „zjada”, mogę świadomie wrócić do oddechu. 

 Kilka wolniejszych pogłębionych oddechów sprawi że uruchomimy nasz system kojenia, a reakcja stresowa wyciszy się. Gdy stresujące myśli atakują ze zdwojoną mocą, powrót do oddechu  pomoże nam zobaczyć myśli jako osobny byt, coś, co stale się zmienia i za czym nie musimy podążać, mogąc je po prostu obserwować. Klasyczne nauki medytacyjne mówią o myślach jako obłokach na niebie którym pozwalamy przepłynąć. Mogę też nazywać swoje emocje, co sprawi, że stracą nieco ze swojej siły. Mogę cieszyć się z tych wszystkich rzeczy które dają mi radość i spokój: uważnie wypić poranną kawę, słuchać ulubionej muzyki i wrócić do książek które zawsze chciałam przeczyta, a na które zawsze brakowało czasu.

Similar Posts