Co naprawiają Kręgi Naprawcze?
Kręgi naprawiają dwie rzeczy: po pierwsze – odnawiają relacje w warstwie interpersonalnej pomiędzy ludźmi między którymi coś się zdarzyło. Odnawiają ją do takiego poziomu, że można razem być w jednej przestrzeni czy w jednej społeczności i współistnieć ze sobą z zaufaniem. Drugi obszar dotyczy czegoś, co w wyniku zdarzenia, które miało miejsce, ulega zniszczeniu, zepsuciu lub uszkodzeniu. Część konfliktów na świecie, które mają miejsce, związanych jest z tym, że ktoś coś powiedział, a część związana jest z tym, że ktoś coś zrobił i czasami ma to charakter odwracalny, a czasami nieodwracalny. Jeśli na przykład pożyczyłem od ciebie samochód i go zarysowałem, to oprócz tego, że potrzebujemy pogadać, tak abyśmy dalej mogli być znajomymi i kolegami i żeby to nie stało między nami, to potrzebujemy również coś z tym zarysowaniem dalej zrobić. Używamy w Kręgach dwóch pojęć reparation i restoration – można je przetłumaczyć jako “przywracanie” oraz “naprawienie”. “Naprawienie” odnosi się więc do warstwy przedmiotu, rzeczy, a “przywracanie” dotyczy bardziej kontaktu między ludźmi, odbudowania relacji w codziennym języku.
Czym są Kręgi Naprawcze? Interwencją, metodą działania w sytuacji konfliktu?
Mierzę się z tym pytaniem, od kiedy się nimi zajmuję i mimo, że wiele osób, a może nawet sam twórca, Dominic Barter, miałby kłopot z powiedzeniem, że Kręgi są metodą, to jest to jedna z definicji Kręgów, którą trzymam gdzieś z tyłu głowy. Lubię o tym myśleć, że to jest model, który przebiega w określony sposób, ma jasny zestaw kroków, bo dzięki temu jest to łatwiejsze do wzięcia i zastosowania. Czyli osobom, które są w konflikcie, można zaproponować jasną formatkę działania. Jest to znacznie szybsze, niż próba nauczenia się roli mediatora i rozwiązania konfliktu samodzielnie. Model już w wersji podstawowej (czyli karta i dobra wola) naprawdę wiele spraw może posunąć do przodu i często może się okazać wystarczający. W tym sensie lubię myśleć że jest to metoda. Z drugiej strony dla wielu ludzi jest to rodzaj możliwości realizowania Porozumienia Bez Przemocy. Używając metafory można powiedzieć, że to jest tak, jakbyś luźny piasek wsypała do foremki i ten luźny piasek to jest to wszystko, co stanowi fundament Porozumienia: mówi o równości, o szacunku, o kontakcie, o potrzebach, a gdy wsypujesz go do foremki, on nagle zyskuje kształt – Kręgi nadają określony kształt Porozumieniu Bez Przemocy.
W warstwie warsztatowej natomiast, Kręgi różnią się od PbP, ponieważ Dominic tworząc je, szukał formy która nie będzie hermetyczna, która będzie dostępna ludziom bez żadnego wykształcenia, przygotowania, warsztatów etc. Oczywiście, gdy ktoś ma to przygotowanie, wówczas na pewno dostrzega więcej, ale ideą Kręgów jest, aby każdy mógł z nich skorzystać. Kręgi są również sposobem na materializację pewnej idei. Dla niektórych może to być sposób na życie swoimi wartościami. Ktoś inny przyjdzie po narzędzie i gdy zacznie tym narzędziem pracować, być może będzie chciał dowiedzieć się jeszcze czegoś więcej. Czyli można postrzegać Kręgi bardzo materialnie albo bardzo ideowo i ja lubię patrzeć na nie jak na pewne spektrum, w którym każdy może zadecydować, czym one dla niego są.
W jakich sytuacjach można korzystać z Kręgów Naprawczych?
W każdej sytuacji, którą definiujemy jako konfliktową. Z mojej praktyki wynika, że kluczowym elementem i warunkiem wyjściowym jest zgoda co do faktów. Gdy przed startem procesu nie zgadzamy się co do tego, co zaszło: jeśli ja mówię, że ty coś zrobiłaś, a ty mówisz, że tego nie zrobiłaś, to wtedy cała energia idzie w gwizdek. W 99% przypadków jednak istnieje zgoda co do tego, co zaszło i wtedy Kręgi mają zastosowanie w dowolnej sytuacji i środowisku w którym zaistniał konflikt. Od sytuacji domowych w których wybuchają konflikty – sam znam parę osób, które stosują Kręgi z powodzeniem w swoich rodzinach. Nie dla każdego zdarzenia będzie się nam chciało uruchamiać całą metodologię, bo jest to jednak jakiś nakład energii, niemniej jest to jak najbardziej możliwe. Kręgi mają zastosowanie w szkołach i społecznościach. W Brazylii, gdzie poziom przestępczości jest wyższy, dotyczą takich na przykład spraw, jak dźgnięcie kogoś nożem w szkole. Dominic porozumiał się z lokalnymi sędziami i sprawy, które do tej pory były wysyłane na mediacje, są najpierw kierowane na Kręgi. Rozstrzygnięcie stworzone w Kręgu Naprawczym było w takiej sytuacji wyrokiem w sprawie.
Myślę że rozmawiając o Kręgach, warto złapać też szerszy kontekst: Kręgi są częścią Sprawiedliwości Naprawczej, czyli pewnej szerszej idei w której Kręgi się mieszczą jako jeden ze sposobów jej realizacji. Załóżmy, że dochodzi do jakiegoś incydentu – Sprawiedliwość Naprawcza nie polega wtedy na znalezieniu i ukaraniu winnego, ale na zobaczeniu, kto miał jaki wkład w incydent i na wzięciu za swoje działania odpowiedzialności. Mamy tu do czynienia z odwróconym paradygmatem skąd się bierze sprawiedliwość i kto o tym decyduje. W tradycyjnym modelu sądownictwa to sąd decyduje, kto jest winien, czego jest winien oraz decyduje o wymiarze kary. Proces Kręgów oddaje tę odpowiedzialność do wszystkich uczestników i to uczestnicy odpowiadają sobie na pytania “co zrobiłem”, “jak to się stało”, “jaki to miało wpływ na innych”, “co chcesz, by się dalej wydarzyło”. I to jest diametralna zmiana podejścia dlatego, że w Kręgach o konsekwencjach decydują sami uczestnicy, zgadzają się na nie, bądź też nie. Z narzuconymi z zewnątrz konsekwencjami zdecydowanie ciężej jest się utożsamiać. Granica między karą a konsekwencją jest bardzo subtelna – na poziomie działania może się to niczym nie różnić. Kiedy ponoszę konsekwencje, widząc jaki skutek przyniosło moje działanie, wówczas moja motywacja ma charakter wewnętrzny: ja chcę to zrobić dla tej społeczności która się tutaj zebrała. Kręgi Naprawcze są więc formą dialogu na temat zdarzenia.
Często się odnosisz do pracy Dominica Bartera w Brazylii, a jak Kręgi funkcjonują w Polsce?
W 2010 Dominic zgodził się przyjechać do Polski i przedstawić ideę Kręgów Naprawczych. Zrobiliśmy kilka szkoleń, powstała grupa ćwicząca i zorganizowaliśmy kilka interwencji, które właśnie wtedy pokazały mi bezsens organizowania jednorazowych akcji, wyrwanych z kontekstu, gdy nie ma głębszego zrozumienia procesu, a jednocześnie trzeba budować zaufanie z każdym uczestnikiem procesu, co pochłania dużo czasu a efekty takiej pracy siłą rzeczy są ograniczone. Przez 5 lat prowadziłem szkolenia z Kręgów w Gdańskim Studium Mediacji i ta praca spowodowała pewną masę krytyczną – zaczęło się pojawiać zainteresowanie oraz zaczęły się pojawiać miejsca, które chciały stosować kręgi regularnie. Jako konsultant, korzystam z tej metody od lat, również w sytuacjach konfliktowych w organizacjach. Powoli rośnie świadomość tego, czym są Kręgi i jak można z nich korzystać. Nie jest to jeszcze świadomość i działanie na taką skalę, na jaką by mi się to marzyło, ale zdecydowanie coś się dzieje.
Ciekawi mnie czy widzisz istnienie barier we wprowadzaniu Kręgów? Czy jest coś takiego w naszych przyzwyczajeniach, tym jak myślimy o sprawiedliwości, co sprawia trudności w przyswojeniu tego sposobu pracy?
Obserwuję takie bariery w swojej praktyce. Przypomina mi się na przykład jedna z uczestniczek, bardzo przywiązana do koncepcji kary. I to był taki dziwny moment, w którym ona nie mogła zaakceptować procesu, coś ją cały czas trzymało, choć teoretycznie wszystko było w procesie ustalone, uwzględnione, ale mówiła: „dopóki on – tu akurat chodziło o ucznia – nie dostanie obniżonej oceny ze sprawowania, to ja chyba nie zaznam spokoju“. To była ta jedna osoba na 12 pozostałych, niemniej podobne sytuacje też się zdarzają. Powiedziałbym, że ograniczeniem może być bardzo silne przyzwyczajenie do sprawiedliwości opartej o karę i arbitraż. A drugie ograniczenie wiąże się z tym, że mamy takie silne przekonanie, że wina jest czymś niepodzielnym, czyli że jedna strona jest winna, a druga nie. Wyjaśniam sobie to wszystko tak, że już jako dzieci jesteśmy uczeni, że gdy mamy z kimś konflikt, to doświadczamy z zewnątrz interwencji w rodzaju: „ co się dzieje? – ktoś nas wysłuchuje, jest to najczęściej ktoś dorosły – rodzic lub nauczyciel i to on decyduje, co ma się dalej z tą sytuacją wydarzyć – czy będziemy się tym dalej zajmować, a jeśli dorosły zdecydował że tak, to wtedy w którymś momencie zostaje podjęta decyzja: kto jest winny, a kto niewinny. Szybko się uczymy, że jeśli ja powiedziałem prawdę, byłem szczery, a spotyka mnie kara, to następnym razem będę kombinować, coś zmienię w mojej relacji, powiem że to nie byłem ja, to nie moja ręka – uczymy się błyskawicznie odnajdywać się w tym systemie. To powoduje że stajemy się coraz bardziej biegli w kłamaniu, czy ukrywaniu prawdy. Cała nasza uwaga skierowana jest w odpychanie odpowiedzialności.
Jest to zresztą kolejną barierą w przekonywaniu się do Kręgów i zaufaniu im, bo mimo że człowiek słyszy, że Kręgi nie są o szukaniu winnych, to jednak jego kilkudziesięcioletni bagaż doświadczeń każe mu myśleć inaczej. Jest to rodzaj wdrukowanej reakcji, że w sytuacji konfliktowej spodziewasz się dokładnie tego – kary dla winnego. Często widać, że ludzie nie są w procesie Kręgów do końca szczerzy, ale jednocześnie nic z tym nie można zrobić, bo to człowiek sam decyduje na ile się chce otworzyć. To jest jakieś wyzwanie, bo ludzie nie czują się bezpiecznie otwierając się. Wyzwaniem jest też potrzeba zmiany systemowej. Kiedy weźmiemy – dla przykładu – taką podstawówkę – to widać przecież, że to jest hierarchiczna organizacja i cały system decyzyjności polega na tym, że ktoś podejmuje decyzję a reszta ma tak robić. Kręgi są natomiast o współdecydowaniu, w tym procesie dziecko ma te same prawa, jest równe wszystkim pozostałym osobom, niezależnie od tego ile oni mają lat, a ile ono. Tylko wtedy będą warunki do brania pełnej odpowiedzialności za siebie lecz wtedy w ramach jednej społeczności mamy inny świat codzienny a inny świat podczas Kręgu. Jednak nie chce popadać w czarnowidzenie, bo widzę potencjał zmiany. Są oczywiście wyzwania, ale sami rodzice uczestniczący w procesie widzą korzyści. To, co nam nie pomaga, to na pewno tempo dzisiejszego życia. Czasami widzę, jak ludzie sobie kalkulują: „ok, może to rozwiązanie nie jest idealne, ale mam już to z głowy”. Utrudnieniem jest też to, że ludzie w większości nie są sprawni komunikacyjnie. Uczestnictwo w procesie, przy okazji, uczy tej komunikacji bardzo skutecznie.
Czy możesz opowiedzieć o jakimś procesie o jego przebiegu i rezultatach?
Jasne, chociażby o dzisiejszym porannym. Chcę jeszcze ważnego dodać o kręgach – one pracują w oparciu o społeczność, a nie, jak to jest “tradycyjnie”, tylko o główne osoby zaangażowane w konflikt. Kręgi otwierają na społeczność. Normalnie, gdy myślimy o mediacji i konflikcie myślimy o dwóch osobach. Pomijamy wtedy osoby, które są pośrednio dotknięte konfliktem. Używam tu często takiego przykładu, że jeśli nasz mąż, żona, partner albo ktoś nam bliski, ma poza domem zdarzenie o charakterze konfliktowym i my się o tym dowiadujemy, to w nas rośnie reakcja. To jest przykład, że konflikt nie jest tylko przynależny do jednej osoby, ale również osób w życiu tej osoby lub ogólnie społeczności, w której się wydarza. Większość modeli mediacyjnych określa tylko osoby bezpośrednio zaangażowane, a proces Kręgów został stworzony dla społeczności. Konflikt wydarza się na tkance społeczności i na niej powinien być leczony. Osoby ze społeczności często mają równoważący punkt widzenia, a niejednokrotnie mają dobry wkład w rozwiązania. Dobrym przykładem będzie przypadek rodziców, którzy stwierdzili, że „wychowawca klasy naszych dzieci nie do końca ogarnia tę klasę i my byśmy chcieli sfinansować jakiś coaching albo szkolenie” – chcą się zatroszczyć o swoje dzieci – nie mają bezpośredniego przełożenia, ale chcą mieć wkład. Dlatego w Kręgach jest miejsce dla osób zaangażowanych w sprawę pośrednio.
Jak wygląda proces?
Silną stroną procesu przeprowadzania kręgów jest to, że Krąg jest zwoływany w związku z konkretnym zdarzeniem – czyli tematem nie jest tu „bo my się nie dogadujemy”, ale musimy złapać konkret, jedną sytuację, i to jest pierwszy krok. Czyli jak ktoś do mnie przychodzi jako do facylitatora (“moderatora kręgów”), to pierwszym, co wnosi, jest konkretne zdarzenie. Nawykowo ludzie wnoszą temat dość ogólnikowo np. „obraził mnie”, „nie dogadujemy się”, „mamy sprawę”. Początkiem pierwszego kroku jest spotkanie 1:1 i złapanie zdarzenia językiem obserwacji, uściślenie, skonkretyzowanie problemu – nagle wielkie story redukuje się do jednego, konkretnego zdarzenia.
Doskonale rozumiem, co ludzie mają na myśli mówiąc „nie dogadujemy się”, bo jeśli relacja trwa kilka lat, to tych historii jest zazwyczaj bardzo wiele.. Co wtedy proponujesz?
Zachęcam do wyboru jednej historii i podaję argument, ze nie da się słonia zjeść w całości, można za to po kawałku. Trzeba bardzo dobrze nazwać to, o czym jest rozmowa, zawsze zapraszam do doprecyzowania tematu, bo tylko jego zawężenie ma szansę naprawdę działać. Kręgi są kompletne w swojej istocie, dlatego angażuję w nie swój czas. W kręgu naprawczym chodzi o rozmowę abyśmy wszyscy zobaczyli swoje wzajemne zrozumienie co do tego, jak widzimy daną sprawę. Kiedy to zrozumienie się dopełni, to jest moment punktu zwrotnego rozmowy, w którym pytamy o aspekt odpowiedzialności osobistej: „Czego poszukiwałeś w momencie kiedy wybrałeś to określone działanie? Jaką swoją potrzebę chciałeś zaspokoić wybierając takie działanie?” I nagle się okazuje że coś zrobiłem albo w jakiś konkretny sposób się zachowałem lub zareagowałem, bo chodziło mi o poczucie bezpieczeństwa, postawienie granicy, że była to próba realizacji potrzeby. I ostatni punkt procesu – to uzgodnienie działań czyli “co z tym robimy”? Proces, mam wrażenie, równoważy aspekt dialogu i szukania rozwiązań. Dla części ludzi najważniejszy będzie dialog i rozmowa o tym co jest ważne i dlaczego to jest ważne, jakie były emocje i potrzeby, a dla innych – poszukiwanie rozwiązań. Czyli jest tu miejsce i na dialog, zrozumienie i na rozwiązania i to daje pewną kompletność, bo ten porysowany twój samochód się sam nie naprawi. Ach i jest jeszcze krąg zamykający , czyli sprawdzenie, czy to co zrobiliśmy zamyka temat czy nie?
Czy wyobrażasz sobie zastosowanie Kręgów w polityce? Żyjemy w podzielonym kraju.
Myślałem kiedyś o tym, natomiast mam z tym pewien fundamentalny kłopot, bo to, co my widzimy i to co my słyszymy, to pewien przekaz przygotowany dla nas, przekaz medialny. Mamy tu dużo gry i negocjacji opartych o mówienie czegoś, co ogólnie nie jest prawdą. Żeby proces kręgów działał, to musisz zebrać ludzi i oni muszą mówić o tym czego oni chcą, a nie robią tego po to, aby ugrać jakieś tam cele. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, jak u nas jest ukształtowany ustrój polityczny – mam ten przywilej, że mam kolegę politologa, który mi to wszystko pięknie wyjaśnił – partie są finansowane z budżetu Państwa, model głosowania jest taki, że głosujesz na listę, listę układa kto inny, a o tym kto się dostaje na listę, decyduje ten kto układa listę, a nie twój głos. Żeby się tam utrzymać musisz mieć pieniądze, musisz mieć dochody albo sponsorów i tak dalej. Więc ci wszyscy przedstawiciele, którzy nam mówią jakie jest stanowisko partii – oni nie mówią nam swoim głosem, tylko czyimś głosem. A w procesie Kręgów warunkiem jest że mówisz sam z siebie a nie z roli. Ludzie którzy są w polityce, nie mają problemu z tym aby minąć się z prawdą, a i poziom dziennikarstwa jest taki, że nikt tych ludzi z tego nie rozlicza, więc mamy system zakłamany w tylu miejscach, że choćbyś nie wiem co tam przyniosła, to oni to zmiażdżą, bo tu jest potrzebny zupełnie inny paradygmat. Ja mam dużo osobistego smutku co do jakości debaty politycznej, bo tu akurat wiele dałoby się zaczerpnąć z jakości i warstwy dialogowej. Przykład uchodźców jest dobrym przykładem, bo on pokazuje jak to wszystko jest rozgrywane na potrzeby celów politycznych. Bo gdybyśmy to my mieli uzgodnić tę kwestię, to byśmy usiedli i porozmawiali że ty jesteś przeciw, bo miejsca pracy, bo zasiłki, bo chcesz chronić ludzi i boisz się drugiej Syrii, a ja powiem, dlaczego chciałbym wpuszczać uchodźców i możemy z tego szybko skleić system który polega na wpuszczaniu uchodźców , ale na określonych warunkach i zasadach, np. obowiązkowej nauce języka polskiego, polityce asymilacji – to wszystko się daje nazwać w taki sposób, że ty się zgodzisz na mój odruch serca, ale ważne dla ciebie sprawy zostaną uwzględnione i zostanie to zrobione w taki sposób, który tobie da poczucie bezpieczeństwa. Że żaden z tych ważnych dla ciebie elementów nie zostanie pominięty. Tylko nikt nie próbuje się dogadać i to jest dla mnie o tyle kłopotliwe, że w narodzie modeluje się przez to pewien rodzaj czy sposób dyskusji – antagonizowanie, a nie próby szukania rozwiązań które zadowolą i ciebie i mnie. To jest model siłowy – kto kogo przekona – a jak cię nie przekonam, to i tak ja mam władzę. Problemem nie jest więc brak narzędzi tylko postawa i cele.
Jak mówisz o modelu siłowym, to ja to widzę również w szkołach i organizacjach…
Oczywiście że tak. Bo to działa tak, że jeśli ja nie muszę cię słuchać, tylko mogę tym zarządzić odgórnie, to pomijam element “słuchania”. Choć mam poczucie że w organizacjach zaczyna się to zmieniać, że zaczyna być w cenie takie myślenie, że ok, a to mogę zrobić siłowo, ale ja nie chcę, ja wolę to zrobić w jakimś dialogu, uzgodnieniu. Bo długofalowo jest to raczej łatwiejsze. Jak ktoś ma 40-45 lat i doświadczenie menedżerskie, to on niejedno widział i doświadczył. I widzi, że tam gdzie grał fair, to buduje mu to relacje i zaufanie i jest to zwyczajnie tańsze energetycznie i współpraca staje się wtedy dużo łatwiejsza, niż wtedy gdy się z kimś witam i druga ręką musze się cały czas trzymać za portfel, bo nie do końca wiem co mnie czeka. Więc ludzie wiedzą, co jest dla nich życiowo i energetycznie korzystniejsze. Mam poczucie że to się powoli, powoli zmienia w tę stronę. Jest oczywiście kwestia umiejętności i ta warstwa czyni to łatwiejszym lub trudniejszym, ale na poziomie postawy to widzę wyraźnie kierowanie się w stronę dialogu.
Tomku, a jeśli chodzi o Ciebie samego – co Ciebie tak pociągnęło do Kręgów?
Jest wiele rzeczy. Jestem trenerem i konsultantem, od lat pracuję z organizacjami, gdzie w cenie jest skuteczność, efektywność, wymierność. Z drugiej strony, bardzo mi są bliskie rzeczy oparte o kontakt, dialog o uzgadnianie, bardziej koncyliacyjne. Dziś myślę, że udaje mi się łączyć te dwie rzeczy w mojej pracy: tę moją skuteczność i jednocześnie miękkość. Kręgi mają konkretną formę, ale w ramach formy mają też głębię w warstwie założeń i wartości, które cenię. Cenię sobie też to, że Kręgi stosunkowo szybko dają ludziom możliwości stosowania ich z dużą skutecznością. W warstwie zaś mojej misji jest to, że chciałbym aby Kręgi były ogólnodostępne, czyli jeśli masz dziecko w szkole, to szkoła nie musi z tego korzystać na stałe, ale daje taką możliwość. Mam takie ciche marzenie, a może nawet cel, żeby mieć do końca 2018 roku dwie szkoły i jedną firmę która tak działa.
Bardzo Ci życzę spełnienia tych marzeń, a na koniec chciałam Ci zadać pytanie które zadaję każdej osobie z którą rozmawiam – co dla Ciebie oznacza bycie w kontakcie ze sobą?
Dla mnie jest to bycie w takim stanie które jest połączeniem kilku jakości naraz. Jedna z nich to poczucie, że wiem czego chcę i to czego chcę jest dla mnie prawdziwe. Nie mówię o takim intelektualnym wymyśleniu że czegoś chcę, tylko o głębokim poczuciu że to co chcę zrobić, powiedzieć jest moje i jest w pełni dla mnie autentyczne (nawet jeśli nieracjonalne) . Druga to poczucie wewnętrznego spokoju i jasności które towarzyszy temu “chceniu”. Ciągle szukam jak mieć to częściej.
Bardzo Ci dziękuję Ci za rozmowę!