Wyszła ze spotkania całkowicie zdumiona. Po raz pierwszy – tak jej się przynajmniej wydawało – ktoś jej naprawdę słuchał i naprawdę usłyszał. Wiedziała to na pewno z podsumowań które słyszała i z pytań które jej zadawano. Kiedyś, gdy chciała porozmawiać o swoich wyzwaniach w pracy, słyszała przede wszystkim pouczenia, dobre rady, najlepsze strategie, sprawdzone sposoby. Uznała to za taką oczywistość, że to dzisiejsze spotkanie było jak zachłyśnięcie się świeżym powietrzem. Pomyślała, że jej nowa szefowa jest inteligentna emocjonalnie. Zastanowiła się też przez chwilę czy ona sama też może tak o sobie pomyśleć.
Dziś wpis w dużej mierze subiektywny, oparty na wieloletnich doświadczeniach i bez ambicji aby temat wyczerpać.
Rozwijanie inteligencji emocjonalnej to praca na całe życie, zawsze możemy się nauczyć czegoś nowego. Dlatego też unikam sformułowania „być inteligentnym emocjonalnie”, bo proces rozwoju zakłada że no cóż.., że jest to proces po prostu. Zajmuje czas i ciągle się coś w nim zmienia.


Osoba która rozwija swoją inteligencję emocjonalną:
- Zauważa swoje emocje, szuka ich głębszego znaczenia i rozwija słownik emocji
Paradoksalnie większości ludzi łatwiej przychodzi nawiązanie kontaktu z emocjami innych osób niż z własnymi. Osoba która świadomie rozwija inteligencję emocjonalną zauważa swoje emocje. Pomagają jej w tym różnego rodzaju praktyki: chwila świadomego oddechu, skanowanie ciała, pisanie dziennika, rozmowa o przeżywanych emocjach z zaufaną osobą. Wszystko to służy lepszemu poznaniu swojego emocjonalnego pejzażu, który dla każdego z nas jest unikalny. Inne sposoby opisane są tu.
Zauważanie własnych emocji to wstęp do badania ich głębszych znaczeń. Emocje to niejako sygnalizacja istotnych dla nas potrzeb. Im silniejsze emocje czujemy, tym silniejsza dla nas potrzeba kryje się pod nimi.
Zniecierpliwienie może mówić nam że potrzebujemy zadbać o równowagę pomiędzy dawaniem i braniem, pod złością może się kryć potrzeba partnerstwa, albo szacunku.
„Granice mojego języka są granicami mojego świata” powiedział Wittgenstein i jest to święta prawda również w odniesieniu do świata emocji. Im dokładniej potrafimy nazwać to co się w nas i z nami emocjonalnie dzieje, tym łatwiej powiązać nam uczucia z potrzebami i znaleźć dla naszych potrzeb odpowiednią strategię ich zaspokojenia.
Weźmy takie wyrazy bliskoznaczne jak „rozczarowany i „zawiedziony”. Blisko im do siebie, a jednak intuicyjnie czujemy że różnią się od siebie „temperaturą” i znaczeniem. Uświadomienie sobie swojego stanu i nazwanie go poszerza nam spektrum adekwatnego reagowania na swoje odczucia.
Skutecznym sposobem dla początkujących emocjonalnie profesjonalistów jest korzystanie z listy z nazwami uczuć. Po pewnym czasie może się okazać że zerkanie na listę stało się mniej konieczne. Innymi sprawdzonymi sposobami są zatrzymanie się i sprawdzenie stanu swoich uczuć, świadoma refleksja, prowadzenie dziennika a jeszcze więcej na ten temat jest tu.
- Bierze za swoje emocje odpowiedzialność
Ktoś, kto świadomie pracuje nad rozwojem inteligencji emocjonalnej, oprócz tego że zauważa emocje w swoim codziennym życiu, wie także że emocje wpływają na niemal każdą rozmowę i decyzję.
Wyobraź sobie, że otrzymałaś właśnie nienajlepszą informację o postępach w szkole Twojego dziecka. Co więcej, w ślad za nią przyszła kolejna, że projekt na który bardzo liczyłaś, nie zostanie Ci jednak powierzony. W stanie w którym jesteś, w tej piramidalnej kombinacji lęku, rozczarowania, niepokoju, irytacji, natłoku niewesołych myśli („miała się przecież uczyć”, „kolejna obietnica bez pokrycia”) pojawia się współpracownik który pyta Cię o jakiś szczegół z raportu.
Wzięcie odpowiedzialności za swoje emocje oznacza że powiemy coś w rodzaju: „wiesz co, jestem aktualnie w trudnym momencie, dowiedziałam się czegoś co mnie trochę wyprowadziło z równowagi i nie jestem w stanie ci teraz pomóc. Mogę wrócić do Ciebie za jakiś czas?”
- Wie kiedy mówić i kiedy słuchać, rozumie swój wpływ na innych
Wiedzieć kiedy mówić, a kiedy słuchać to prawdziwe wyzwanie dla wielu. Mówienie jest okazją pokazania siebie, bywa strategią na zaspokojenie ważnych potrzeb takich jak bycie zauważonym czy docenionym. W większości przypadków odbywa się automatycznie, poza świadomą kontrolą.
Mówienie czasami przybiera formy „zabierania całego czasu antenowego”. Osoby które dużo mówią, najczęściej nie są świadome sygnałów zmęczenia czy znudzenia które wysyła im otoczenie. Jeden z menedżerów z którym pracuję, powiedział, że nadal najtrudniejszą umiejętnością dla wielu jego pracowników jest słuchanie klienta. „Kiedy mówią, czują, że mają okazję pokazać swoją wiedzę, profesjonalizm, bycie ekspertem. To, że gubią zupełnie potrzeby klienta trzeba im dopiero uświadomić.”
Osoba która rozwija swoją inteligencję emocjonalną jest w kontakcie zarówno z tym co się dzieje w niej samej, jak i reaguje równolegle na to co mówi/robi rozmówca. Zazwyczaj potrafi ocenić, czego potrzebuje druga strona i do tego dostosowuje tempo tego ile i w jaki sposób mówi.
Jednym z modeli który omawiam na warsztatach jest W.A.I.T – Why I am talking? Dlaczego zabieram głos?
Zapytani o to uczestnicy odpowiadali między innymi tak:
- bo takie są oczekiwania
- bo wszyscy mówią, więc ja też chcę się wypowiedzieć
- bo mam potrzebę wyrażenia swojej opinii
- bo chciałabym żeby wszyscy usłyszeli co u nas nie działa
- bo chcę mieć wpływ
- bo nie chcę dopuścić do konfliktu
Nieświadome motywacje które skłaniają nas do mówienia w grupie ludzi, to okazja do pokazania siebie, bycie zauważonym, docenionym.
Co więc w zamian? Jak mówić ze świadomością tego co chcemy powiedzieć i po co?
Dobrze jest sprawdzić ze sobą jaką mamy intencję zabrania głosu. To pozwoli nam zdecydować czy lepiej teraz posłuchać i powtrzymać silną chęć powiedzenia czegoś, czy raczej to, że się wypowiemy posłuży np. popchnięciu rozmowy naprzód, albo wyjaśnieniu sytuacji.
Inne, użyteczne pytania zadane samym sobie to „Jakie pytanie mogę teraz zadać żeby lepiej zrozumieć to co mówi mój rozmówca a tym samym lepiej wykorzystać swój czas na mówienie?”
Jak zawsze: powodzenia w procesie 🙂